czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział Czwarty - Sayuri.


    Kolejny, 7 rok wracam do najlepszej szkoły w Anglii, w której jestem ponoć najlepszą uczennicą. Nie żebym miała coś do King Arthur's, ale szkoła to szkoła. Chociaż... ja lubię się uczyć, więc nie wiem po co ta cała gadka...
    Nie ważne. Minął już pierwszy dzień. Kolejny rok dzielę pokój z Mariną. Dobrze się dogadujemy i bardzo rzadko kłócimy. Można powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółkami. Uwielbiam, kiedy Marie wyciąga mnie z rutyny. Gadamy, śmiejemy się i słuchamy muzyki. Lubię to, ale tylko wtedy, kiedy następnego dnia nie ma sprawdzianu lub ważnych zajęć. Wtedy jak zwykle tonę w książkach i notatkach. Mi to nie przeszkadza, jednak zupełnie inne zdanie ma Marina, która sądzi, że przesadzam. 
    Teraz dostaliśmy zadanie, którego w ogóle nie spodziewałam się po profesorze Leaser. Totalna klapa. Jak mam napisać romans z chłopakiem, którego unikam jak ognia, tylko dlatego, że nie umiem do niego zagadać! Być może to opatrzność złączyła nas w parze na zajęciach... Ale kto wierzy w takie rzeczy. Na pewno nie ja, mimo, że jestem wierząca.
      
    Nie patrząc nawet na Ryuu podeszłam do fotela, na którym wcześniej siedziałam i podniosłam z niego torbę oraz książkę pt. "Duma i uprzedzenie".
- Bardzo dobry gust. Czytałem to kilka razy, mimo, że na ogół nie przepadam za romansami. - usłyszałam za sobą głos, który często słyszałam na korytarzach, lecz nigdy nie był skierowany do mnie.
    Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam do rozmówcy. Był wyższy od mnie o jakieś 15 cm, więc mimo, że nie stał bardzo blisko musiałam podnieść nieco głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Ja tak samo. Jane Austen jest boska - podzieliłam jego stosunek do książki.
- Haha. Ponadczasowa! - zaśmiał się olśniewająco Ryuu. - Idziemy?
- Jasne. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę drzwi, brunet podążał obok mnie.
    Wyszliśmy na korytarz, który co raz szybciej już pustoszał. Wszyscy wychodzili ze szkoły po zajęciach, aby cieszyć się ostatnim słońcem zabawami w parku. Razem z Ryuu wyszliśmy na świeże powietrze, przy czym dodam, że brunet przepuścił mnie z uśmiechem w drzwiach. Zaśmiałam się przy tym i jak dobrzy przyjaciele ruszyliśmy w kierunku parku.
- Wiesz.. muszę przyznać, że od dłuższego czasu mnie intrygowałaś... - powiedział tajemniczo brunet patrząc przed siebie.
     Spojrzałam na niego ze zdziwionym i pytającym wzrokiem. Chłopak od razu to zauważył i zrobił zakłopotaną minę.
- Jako osoba! Wydałaś mi się bardzo ciekawa i czułem, że można z tobą porozmawiać o wszystkim... to tyle! - wytłumaczył się natychmiastowo.
- Haha. Okej. - zaśmiałam się. - Ty za to zawsze wyglądałeś na szalonego i zwariowanego chłopaka, z którym za nic nie wytrzymałabym ani minuty.
      Ryuu spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- To przecież była postawa szelmowskiego idioty! Jak mogłaś tak to odebrać? - powiedział lekko parodiowanym tonem.
      Zaśmiałam się serdecznie i odgarnęłam włosy z czoła.
- Widocznie nie byłeś zbyt dobry w swojej roli. - stwierdziłam chłodno, po czym kolejny raz się zaśmiałam.
- Wiesz co... - udał obrażonego i skierował wzrok w zupełnie inną stronę świata.
- Skoro nie umiesz przyjmować krytyki... - rzuciłam z irytacją.
- Ależ umiem! Jak każdy, szanujący się artysta. - powiedział od razu celując we mnie swoim ciemnym spojrzeniem.
- Okej. - odpowiedziałam tym samym tonem, po czym się uśmiechnęłam.
      Doszliśmy do wolnej ławki i usiedliśmy na niej. Chwilę zajęło mi przyjrzenie się pięknej okolicy. Nigdy nie rozumiałam, jak jedna ogrodniczka potrafiła utrzymać w porządku, tak wielki park! W każdym bądź razie było tutaj bardzo pięknie. Wysokie drzewa pięły się zdrowo w górę i błyskały zielenią liści. Przy alejkach, tuż przed drzewami rosły ładnie, równo przycięte krzewy. Dalej na niby polance rosły grządki pięknych i kolorowych kwiatków. Po środku znajdowała się dość duża fontanna. Żwirowa dróżka wszystko okrążała. Wokół tego pięknego obrazka rozsiadali się na kocach uczniowie i opalali się jednocześnie rozmawiając i śmiejąc się. Wszędzie panował jeszcze wakacyjny nastrój.
     W końcu wróciłam wzrokiem do Ryuu. On też właśnie skończył oglądać okolicę, bo przyglądał mi się z interesującą miną. Poczułam gorąco na swojej twarzy i od razu podziękowałam, że jestem Azjatką i na mojej carze aż tak nie widać rumieńców. Postanowiłam przerwać tą lekko dziwną ciszę.
- Więc.. o czym może być nasza sztuka..? - zapytałam wyjmując z torby notes i długopis. Otworzyłam od razu na czystej stronie.
- Hmm.. o zakochanych! - powiedział z głupią miną.
- Geniusz..! - przewróciłam oczami. - Po pierwsze myślę, iż wypadałoby stwierdzić, czy będzie w teraźniejszości, w 80-tych, czy może w średniowieczu? - podałam kilka propozycji jednocześnie zapisując je na papierze, po czym spojrzałam wzrokiem dziennikarza na Ryuu.
- Fajnie byłoby w przeszłości! Założylibyśmy czadowe stroje i byłoby coś w stylu Romea i Julii, jednak... Chyba bardziej odpowiada mi wersja teraźniejsza. Wystąpilibyśmy w mundurkach szkolnych, ponieważ to właśnie tutaj będzie działa się akcja. - opisał swoją ideę brunet.
- Bardzo dobry pomysł! - pochwaliłam "wspólnika" głosem godnym szefa i zapisałam w skrócie, to co powiedział.
     Nagle mignęła przed nami dziewczyna na rowerze i rozwiała kartki, które położyłam.
- Ej! Uważaj! - zawołałam za brunetką.
- Przepraszam! - odkrzyknęła pędząc szybko przed siebie.
     Wstałam z ławki i razem z Ryuu zebraliśmy notatki. Usadowiliśmy się z powrotem i wróciliśmy do obmyślania sztuki.
- Wiesz co? Myślę, że ciekawie byłoby dodać jakiś fajny wątek fantastyczny.. - rzuciłam pomysł patrząc z zastanowieniem na Ryuu.
- Hmm... Masz rację. Too... wampiry? - zaproponował uśmiechając się i powstrzymując od śmiechu.
- Czy dla ciebie też one są żałosne? - zapytałam wybuchając razem z nim śmiechem.
- Masakryczne... - odpowiedział przecierając dłonią twarz robiąc tak zwaną "załamkę".
- No to coś innego... - powiedziałam patrząc z zastanowieniem gdzieś w dal.
- Ej, a może serio weźmiemy wampiry i zrobimy z tego lekką komedię? - zaproponował chłopak z miną typu "Oświecenie".
- Okej! Dorzucimy też musical, dobra? - zapytałam zapisując kolejne pomysły w zeszycie.
- Pasuje! - zgodził się z uśmiechem brunet. - To co? Mamy to? - spytał wesoło podnosząc rękę do przybicia piątki.
- Mamy! - przybiłam piątkę ze śmiechem, a po chwili dodałam. - Teraz wystarczy tylko to napisać...
- Oj tam... prościzna - machnął ręką, którą po chwili rozciągnął na oparciu ławki.
     Wczuwając, co się zaraz może stać szybko wstałam i spakowała rzeczy.
- To co? Do potem? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Może wybierzemy się jutro na przejażdżkę konną i obmyślimy jeszcze wszystko dokładnie? - zaproponował spotkanie brunet z ładnym uśmiechem.
- Niech będzie. - zgodziłam się i ruszyłam w stronę internatu.
      W drodze cały czas myślałam o tym, co właśnie przeżyłam. To było naprawdę BARDZO dziwne. Z Ryuu nie gadał przez całe sześć lat, no dobra może raz, kiedy byliśmy w jednej grupie na chemii, ale to było typowe "Podaj mi fiolkę z amoniakiem." i tym podobne. A teraz takie coś. Już pierwszego dnia lekcji, przez jakieś idiotyczne zadanie zaczęliśmy się wręcz przyjaźnić. Naprawdę nie spodziewałam się, że mamy z Ryuu tyle wspólnych tematów do rozmów.
      Idąc szybko z wzrokiem wlepionym w ziemię przede mną nawet nie zauważyłam, kiedy na kogoś wpadłam. Od razu podniosłam głowę i nawet nie dostrzegając twarzy osoby bąknęłam:
- Przepraszam, nie chciałam.
- Nie ma sprawy, Say - powiedział miło John Winston uśmiechając się przyjaźnie.
- O to ty! - stwierdziłam od razu odwzajemniając miły gest chłopaka.
- Haha. Hej - przywitał się wesoło brunet.
- Hejka. Jak wakacje? - zapytałam dobrego przyjaciela, kiedy odeszliśmy trochę od grupki, z którą gadał.
- Świetnie! Ciocia załatwiła mi wyjazd na miesiąc do Tybetu. Serio.. mógłbym stamtąd nie wyjeżdżać! - opowiadał rozentuzjazmowany John.
- Wow! Tu super! Ja byłam całe wakacje w domu, w Chinach. Strasznie się stęskniłam za rodzicami, więc było bosko. - powiedziałam z uśmiechem.
- To fajnie - ucieszył się brunet.
- Dobra lecę, bo muszę jeszcze wyszczotkować i wyprowadzić Haru - wytłumaczyłam się.
- Nie ma sprawy. To do potem! - pożegnał się John.
- Pa! - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę internatu.
      Weszłam do chłodnego korytarza i przywitałam się ze stróżem w dyżurce, który tylko spojrzał na mnie spode łba. Przyzwyczajona do takiej reakcji pomknęłam po schodach na swoje piętro i zatrzymałam się przed drzwiami z numerem 73. Sięgnęłam do torby w poszukiwaniu kluczy. Kiedy przewertowałam wszystko kilka razy znalazłam w końcu mały kawałek metalu z żółtym breloczkiem. Włożyłam klucz do zamka i przekręciłam w lewo dwa razy. Nacisnęłam klamkę i wkroczyłam do białego pomieszczenia. Ogólnie lubię biały kolor, ale tutaj był go nadmiar. Muszę w wolnej chwili namalować coś przy swoim łóżku, albo raczej kogoś do tego wynająć...
      Położyłam torbę na krześle przy biurku i wyjęłam z niej płyn do rąk. Wylałam trochę na dłonie i szybko je przemyłam. Po chwili były już zdezyfekowane i ładnie pachnące. Wyjęłam z szafy koszulę w kratę i ciemne jeansy, które zawsze zakładam do stajni, a także czarne kozaki do jazdy konnej. Włosy przeczesałam w kucyka i wyszłam z pokoju zamykając drzwi na klucz, który po chwili schowałam do kieszeni spodni.
      Pomknęłam po schodach na dół, a następnie wyszłam bocznymi drzwiami przez kuchnię na dwór. Skierowałam się żwirową ścieżką prowadzącą w dół. Widziałam wyraźnie stajnię i powoli dobiegały mnie już odgłosy rżących koni. Uśmiechnęłam się lekko i po kilku chwilach byłam już przed stajnią.
      Weszłam do budynku i szybko odnalazłam boks, w którym pomieszkiwał Haru. Otworzyłam drzwi i sięgnęłam po szczotkę znajdującą się obok drzwi.
- Hej mały - przywitałam się z ogierem i pogłaskałam go z uśmiechem po pysku i grzywie.
      Koń odpowiedział mi wesołym "ichnięciem", a ja zaśmiałam się serdecznie i zaczęłam czesać jego grzywę, a następnie grzbiet. Uwielbiam zajmować się Haru, czuję wtedy, że jetem potrzebna i mogę mu w jakiś sposób pomóc. Bardzo go kocham i myślę, że on mnie też. Znamy się już od kilku lat i naprawdę się polubiliśmy mimo, że początki naszej znajomości były bardzo ciężkie.
      W końcu zakończyłam szczotkowanie i po klepałam Haru po szyi stając na przeciwko niego.
- Przejedziemy się? - zapytałam patrząc z uśmiechem w oczy ogiera.
      Haru odpowiedział mi kiwaniem łbem i rżeniem, co wywołało u mnie salwę radosnego śmiechu.
      Wyszłam z boksu i z jego ogrodzenia zdjęłam czarne ogłowie. Wróciłam do Haru i nałożyłam mu na głowę wcześniej wspomnianą rzecz. Wyprowadziłam konia z boksu za wodzę i zamknęłam drzwi. Udałam się do pomieszczenia z siodłami. Wzięłam swoje i wróciłam do Haru zgarniając jeszcze po drodze jeden z czarnych kasków. Stając na palcach przełożyłam przez grzbiet białego ogiera moje czarne siodło po przejściach. Zapięłam dokładnie popręg, żeby nie daj Boże podczas jazdy zsunęło się siodło, a ja razem z nim. Włożyłam na głowę kask. Łapiąc się za rożek i wkładając lewą stopę w strzemię wsiadłam za drugim podejściem na Haru.
      Stuknęłam lekko piętą w bok ogiera, który od razu ruszył wolno przed siebie. Wyszliśmy ze stajni i ruszyliśmy na trasę przejażdżkową wybiegającą po za teren szkoły. Nagle usłyszałam czyjeś wołanie i zbiegającego z górki Johna.
- Czekaj!
- Co ty wyprawiasz? - zapytałam się ze śmiechem, kiedy był już niedaleko. Haru pomachał niecierpliwie głową, chyba też osłabiało go zachowanie Johna.
- Cze.. czekaj - wydyszał, gdy znalazł się obok mnie. - Wezmę Sheelę i pojedziemy razem.
- Okej, tylko szybko Haru się niecierpliwi. - powiedziałam, kiedy biały ogier zaczął się wierzgać.
      Brunet pobiegł do stajni, a ja pogłaskałam Haru po szyi, żeby się trochę uspokoił. Z Johnem przyjaźnimy się już ze trzy lata. Zaczęło się kiedy na trzecim roku przypadkowo znalazłam go w śmietniku medytującego i gadającego do kota:
- Nigdy cię nie zjem, choćbyś był ostatni na tej ziemi. Nie można zabijać takich zwierzątek, jak ty. - po czym przytulił zwierzaka.
      Podeszłam wtedy nieśmiało do bruneta i zapytałam, co robi. Tez odrzekł:
- Skąd ty się tutaj wzięłaś?? - zapytał bardzo zdziwiony. - Przecież jest 2060 rok i prawie wszyscy i wszystko już umarło!
- Chyba coś jest z tobą nie tak... Mamy 2010 rok i około 6 mld ludzi żyje jeszcze na tym świecie. - wyznałam mu bez uczuć, jak to miałam w zwyczaju.
     Chłopak wytrzeszczył oczy i wstał z ziemi. Od razu poczułam ostry odór, który był skutkiem kilkudniowego nie mycia się. John podszedł do mnie i przytulił mnie, co później wyjaśnił tym, że chciał sprawdzić, czy jestem prawdziwa. Później wróciliśmy do internatu i dopilnowałam, żeby brunet się wykąpał, a później dużo gadaliśmy, aż nie stwierdziłam, że wszystko z nim okej. Tak zaczęła się nasza znajomość i do dzisiaj bardzo dobrze się utrzymała.
    W końcu w drzwiach od stajni zobaczyłam Johna na ciemno-brązowej Sheely. Klacz miała na czole ładną białą kropkę, która zawsze mi się podobała u koni tej maści. Brunet podszedł bliżej i ruszyliśmy wolno na ścieżkę.
- Jak ci minął pierwszy dzień? - zapytał John na tle dźwięków ptaków i odgłosów kopy uderzających w twardą ziemię.
- Praktycznie rzecz biorąc to już drugi, ale dobra. - zwróciłam mu uwagę pod koniec lekko chichocząc. - Byłoby super, gdyby nie ta sztuka... Co to za pomysł?
- Widocznie mamy za mało par w szkole i Leaser chce widzieć wszędzie całujących się idiotów.... Że też będzie mu się chciało oglądać te wszystkie sztuki. Przecież on nikogo nie ma... Dobra nie ważne. - skończył temat John.
- Nie dziwię się, że cię to wkurza zwłaszcza, że trafiłeś na debilną Yvone. - szczerze współczułam chłopakowi.
- No właśnie... - jęknął John.
- Jakoś dasz radę... - pocieszyłam chłopaka klepiąc go po ramieniu.
- Kto mówi, że nie. Po prostu będę zmuszony albo napisać to sam albo objechać jej dupę, za przeproszeniem - powiedział stanowczo.
- Haha! - zaśmiałam się szczerze. - Popieram opcję numer 2!
      Wybuchnęliśmy nieopanowanym śmiechem, a nasze konie spuściły łby i jakby wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, co szczerze jeszcze bardziej nas rozbawiło.

♣.♣.♣

      Zostawiłam Johna przed internatem, gdzie od razu zajął się rozmową z przypadkowo spotkaną grupą przyjaciół. Sama udałam się do swojego pokoju. Na schodach minęłam Leę.
- Hej, Say! - przywitała się miło. - Robimy dzisiaj ognisko w parku. Wpadnij! 
- Jasne, dzięki - uśmiechnęłam się i weszłam na piętro.
      Doszłam do pokoju, którego drzwi były lekko uchylone. Zatrzymałam się na chwilę i usłyszałam głosy rozmowy Mariny i Thomasa. Nie chcąc im przeszkadzać poczekałam chwilę na korytarzu. Nagle zobaczyłam wychodzącego z siedemdziesiątki Ryuu. Chłopak od razu mnie zauważył mimo, że miał już iść w zupełnie drugą stronę, a na dodatek ja odwróciłam się do drzwi.
- Heej! - przywitał się podchodząc bliżej.
- Hej - odpowiedziałam lekko zawiedziona tym, że nakrył mnie na staniu pod własnymi drzwiami.
      Nagle z mojego pokoju wyszedł Thomas, spojrzał na nas dziwnie i powiedział "Cześć", po czym ruszył w stronę schodów. Weszłam do pokoju, a za mną oczywiście Ryuu.
- Dasz się zaprosić na dzisiejsze ognisko? - zapytał od razu nie zwracając uwagi na siedzącą na łóżku z laptopem Marinę, która teraz sekretnie przyglądała się całej scenie.
- Wiesz... wydaje mi się, że jesteś trochę zbyt upierdliwy - skomentowałam jego zaproszenie. - Dopiero dziś zaczęliśmy rozmawiać, a ty już spodziewasz się nie wiadomo czego...
      Tylko, żeby nie patrzeć na jego twarz i zatapiać w ciemnych odmętach oczu, zajęłam się ogarnianiem pokoju i przygotowywaniem ubrania na wieczór. 
- Aam... - widocznie lekko go zatkało, lecz po chwili znowu usłyszałam, jak się uśmiecha. - Po prostu chciałem się upewnić, że tam będziesz. W takim razie do zobaczenia.
      Ryuu wyszedł na korytarz i zamknął za sobą drzwi. Marina niemal od razu zdjęła laptopa z kolan i spojrzała na mnie jednym z tych sowich obwiniających spojrzeń. Oczywiście intencja spojrzenia zadziałała i od razu zrobiło mi się głupio. Usiadłam bezradnie na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach.
- Pierwszy chłopak i to na dodatek, ten który ci się podoba! JAK, MOGŁAŚ? - zapytała brunetka niedowierzająco.
- Po prostu... no to było dziwne! Nie byłam nigdy w takiej sytuacji, a co dopiero z chłopakiem, którego znam sześć lat z widzenia i dopiero dzisiaj zaczęliśmy rozmawiać! Ty byś się niby zgodziła? - zapytałam podnosząc głowę spod dłoni. 
- No... jeśli tak to stawiasz, to masz rację - powiedziała przepraszająco i uśmiechnęła się lekko.
- Widzisz, dobra tam... Jeszcze będę okazje. Kiedy go poznam, to dopiero wtedy będzie można wziąć coś pod uwagę.. - postanowiłam i wstałam.
      Wyjęłam z szafy zestaw, który przygotowałam na wieczór i poszłam do łazienki. Założyłam lekką, białą, koszulową bluzkę na 3/4 ozdobioną granatowymi groszkami. Do tego ciemno niebieskie rurki z zagiętymi nad kostkę nogawkami. Na nogi nałożyłam białe tenisówki. Rozpuściłam włosy. Pojedyncze kosmyki z dwóch stron głowy zgarnęłam do tyłu i związałam cienką gumką do włosów. Poprawiłam jeszcze lekki makijaż i wyszłam z łazienki. Brudne ubrania wrzuciłam do kosza na pranie. 
- Idziesz na ognisko? - zapytałam Mariny, która siedziała nadal na łóżku.
- Nie chce mi się... - jęknęła odrywając wzrok od ekranu. 
- Oj na pewno nie będziesz tu ślęczała! - zawołałam, zamknęłam laptop i ściągnęłam ją z łóżka. 
       Podeszłyśmy do szafy i zaczęłyśmy na szybko przeglądać ubrania. W końcu udało nam się wybrać fajnej stylizacji składającej się z: długiego czarnego t-shirta z napisem "SWAG", białych rurek, siwych Vansów oraz fullcapa w kolorze czerwonym ze znaczkiem New Yorka. Co prawda nie mój styl, ale wszystko bardzo fajnie razem wyglądało.
      Kiedy Marina się przebrała wyszłyśmy z pokoju i zamknęłyśmy drzwi na klucz. Śmiejąc się i rozmawiając zeszłyśmy szybko na dół i wyszłyśmy z internatu. Dawno już się ściemniło, a gdzieś daleko świeciły mocne reflektory, w innym miejscu świecił się ogień palący się na ogromnym ognisku. Od razu rzucił nam się w oczy tłum ludzi śmiejących się i tańczących do jakiejś dość głośnej muzyki. Kiedy podeszłam bliżej (Marina zgubiła się gdzieś po drodze) zobaczyłam na scenie zespół złożony z chłopaków z naszego rocznika! John grał na klawiszach i co raz śpiewał i rozbawiał tłum, Ryuu grał na basie i śpiewał solówki, Shane grał na gitarze prowadzącej, elektrycznej, a Thomas przygrywał beat na perkusji. Jakby nie patrzeć taka kapela była... MEGA! Chłopcy stali na jakiejś amatorsko postawionej scenie. Widać było, że wszystko zostało zrobione na szybko. Mimo to było naprawdę fajnie i wesoło. Po kilku minutach zaczęłam już skakać z innymi i wsłuchiwać się w rytmy "Radioactive" śpiewanego przez chłopaków.
      Nagle Ryuu odnalazł mnie w tłumie i posłał mi uśmiech. Poczułam, że się mimowolnie rumienię.
- No to może zaprosimy do nas debiutującą Samantę? - zapytał Ryuu tłumu, kiedy skończyli śpiewać Radioactive i teraz Thomas z Shanem zaczęli przygrywać jakiś bit w tle słów Yamato.
      Zaczęłam się rozglądać za dziewczyną, o której wspomniał Ryuu, ale nagle zorientowałam się, że brunet właśnie we mnie utkwił spojrzenie. Spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Zapraszamy! - zawołał z szerokim uśmiechem.
       Jego ciemne oczy mówiły "Zaufaj mi". To mnie przekonało, choć i tak wahałam się, czy na pewno mogę mu zaufać. Mimo wszystko ruszyłam w kierunku sceny. Kiedy do niej doszłam Ryuu podał mi dłoń pomagając wejść na platformę.
- Potrzebne też będą tancerki, których poprosimy, abyś kroki naśladowali. - dodał jeszcze Shane patrząc na widzów i przygrywając melodię na gitarze.
       Minęło kilka minut zanim na scenę weszły dwie dziewczyny: Dominique oraz Marina. Obie wydawały się być tak samo przerażone jak ja.
       Chłopaki odeszli od mikrofonów i zbliżyli się do nas.
- Znasz słowa do "One Way or Another" - Blondie? - zapytał mnie John.
- Jasne - odpowiedziałam będąc w lekkim szoku.
- Użyczę Ci swojego mikrofonu - powiedział do mnie Ryuu.
- Dziewczyny, wymyślcie jakieś fajne kroki. Mogą być zupełnie inne. Staniecie w dwóch końcach sceny i będziecie prowadzić dwie strony. Im więcej osób tańczy tym lepiej! - oznajmił wesoło Shane.
       Brunetki przytaknęły i rozeszły się na dwie strony. Ja zaś stanęłam przy głównym mikrofonie. Obok mnie stali przy jednym Ryuu i Shane. Thomas i John siedzieli przy swoich instrumentach. Shane zaczął grać na gitarze i od razu wszedł. Zaśpiewał pierwszą zwrotkę i ja już trochę śmielsza weszłam w drugiej. Z kolejnymi słowami i dźwiękami byłam co raz bardziej nakręcona. Dziewczyny po bokach układały świetne kroki, jednak nie za trudne, żeby każdy mógł je zatańczyć. Wszyscy świetnie się bawili, a ja więc nie mogłam powstrzymać się od biegania po scenie. Zatrzymałam się przy Ryuu i przez chwilę zawiesiłam się od tyłu na jego szyi. Pod koniec piosenki włożyłam mikrofon z powrotem do stojaka i kiedy chłopaki wygrali ostatni beat z rozbiegu rzuciłam się na tłum.
       Czułam pod ciałem różne ręce, jednak nie zwracałam uwagi na to, że dotykają mnie praktycznie wszędzie. Skupiłam się na tym, że płynę. Poczułam się świetnie, wręcz nigdy nie czułam się lepiej! Krzyknęłam za śmiechu. W końcu ludzie "skończyli się" i ostatni z nich zestawili mnie z powrotem na trawę. Od razu zobaczyłam, że moje ubrania są trochę brudne, ale jakoś dziwnie się tym nie przejęłam.
       Ruszyłam w kierunku ogniska, gdzie siedziało kilka osób (głównie par) i miło się do siebie uśmiechało podśpiewując piosenki, które grali chłopcy. Usiadłam na wolnym palu drewna, który robił za ławkę.
       Nagle przysiadł się do mnie Ryuu.
- Wiedz, że kiedyś cię za to zabiję - powiedziałam groźnie do bruneta, po czym zaśmiałam się serdecznie.
- Jestem tego świadom - odpowiedział wesoło.


_____________________________________________


Więc jest i 4! Zaczęta kilka dni wcześniej i kończona dziś! Serio... chyba pierwszy raz napisałam tak długi rozdział w jeden dzień... O.O
Ostatnio biję swoje rekordy xD
Mam nadzieję, że się spodobało :P

Życzę dużo dużo weny Rexi, która pisze kolejny rozdział :**

Pozdrawiam mocno,
~Wasza Eve. ;*

2 komentarze:

  1. Poznać przyjaciela na śmietniku zawsze spoko xD
    No a tak poza tym, wspaniały rozdział!
    Świetna część z koniami, od razu widać, że się na tym znasz :)
    A impreza... BOSKA!
    ONE WAY OR ANOTHER!!! <3<3<3

    Czekam na nexta :)

    xxPaula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! A jak! Nie ma to jak pisać cały dzień i tworzyć takie głupoty xD
      Sorki, ale rozwalił mnie 3 wers! Hahahah xDD Wujek google służy wszechstronną pomocą :* XD
      Haha! Super, że sie spodobało! :*
      Też uwielbiam! <3

      Cieszę się, że jesteś naszą stałą czytelniczką! Super mieć choć jedną i tak wierną :* hah! ^^

      Pozdrawiam mocno,
      ~Evie ^^ :*

      Usuń